W pierwszy dzień Swiąt przeżyłam jakby de ja vu, bo troszkę ponad rok temu widziałam się z tą samą Rodzinką, z tej samej okazji, tylko dzieci się trochę zmieniły :D Tym razem swój wielki dzień przeżyła Stefi, a Matylda jak przystało na starszą siostrę dzielnie brała udział w przygotowaniach (powtarzając przy tym, że boi się ciotki z aparatem :/). Tak się zmęczyła tymi przygotowaniami, że w Kościele odpłynęła :D A przyjęcie? Jedno z najbardziej szalonych, bo stężenie dzieci na metr kwadratowych było zdecydowanie powyżej normy, ale ja to właśnie kocham <3
Dziękuję Wam za kolejne spotkanie!